piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział V

     W dniu pierwszego zadania lekcje zostały odwołane. Od rana emocje wszystkich podnosiły się powoli, jednak dopiero kiedy zasiedliśmy na trybunach osiągnęły apogeum. Razem z dziewczynami zajęłam najwyższe miejsca, z których widok na arenę był rewelacyjny. Plotki głosiły, że pierwsze zadanie turnieju będzie miało związek ze smokami. Więc kiedy kilkunastu mężczyzn wprowadziło szwedzkiego smoka krótkopyskiego, wszystko stało się jasne. Jako pierwszy zadanie wykonywał Cedrik. Machinalnie spojrzałam na przypinkę, którą wciąż nosiłam przypiętą do szaty. Po kilkunastu minutach zmagań, Diggory zdobył złote jajo. Podobnie było w przypadku Fleur i Kruma.
     Harry, który jako ostatni pojawił się na polu bitwy wywołał wrzawę okrzyków na naszej trybunie, która w dziewięćdziesięciu procentach zajmowana była przez Gryfonów. Smok, które wprowadzono specjalnie dla Pottera, wydawał się być bardziej agresywny niż jego poprzednicy. Jednak Harry bardzo sprytnie przywołał swoją miotłę. Latał wokół łba smoka, irytując tym samym ziejącego ogniem potwora. Na szczęście zawsze w porę umykał przed strumieniami ognia. W rezultacie zdobył złote jajo najszybciej.
 
     Trzymając sok dyniowy w ręce i zajadając się ciasteczkami, zastanawiałam się czy aby nie za dużo tych imprez. Najpierw ta z okazji wygrania meczu, a teraz kolejna z tytułu zdobycia złotego jaja przez Harry'ego. Prym w imprezowaniu jak zwykle wiedli wysocy i rudzi bliźniacy Weasley. Wraz z Siobhan i Ophelią rozsiadłyśmy się na sofie.
-Hej, to ty jesteś Rosemary? - usłyszałam niepewny głos za sobą, odwróciłam się i zauważyłam Harry'ego Pottera, dzierżącego złote jajo w dłoniach. Zerwałam się na równe nogi.
-Tak, a ty to jak mniemam Harry, gratuluję wygranej - uścisnęłam mu rękę, a czarnowłosy uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Chciałem ci podziękować za te sabotowane plakietki, Wood powiedział, że to twoja robota... - mówił zmieszany.
-Nie ma sprawy, wygrywając udowodniłeś swoją przewagę nad resztą. Umiejętności to podstawa - odparłam. - Hej! Ty rzeczywiście pachniesz cynamonem! - pochyliłam się nad jego szatą.
-Tak, Hermiona trochę ją zaczarowała, żeby zniwelować smoczy odór - oznajmił trochę ciszej.
-Harry! - wrzasnął ktoś w tłumie.
-Idź, świętuj dalej - uśmiechnęłam się, zrobiłam krok w tył i bezmyślnie, nie oglądając się opadłam na moje miejsce, tuż obok Siobhan, które okazało się być już zajęte. Z szybkością błyskawicy wstałam, nerwowo poprawiając przy tym włosy. Usłyszałam chichot Ophelii, a chwilę później diabelski śmiech Siobhan. Na moim miejscu siedział Oliver. - Sacrébleu, Wood! - pisnęłam w języku francuskim. Obróciłam się do nich plecami, czując że moje policzki znów oblewają się rumieńcem, wiedziałam że gdyby on to zauważył, nie omieszkałby rzucić jakimś komentarzem.
-Panie Wood! - oznajmiłam, odwracają się po chwili z wielkim impetem i mierząc w niego palcem wskazującym. - Dlaczego pan mnie prześladuje?
-Ja? Panią? Skądże! - Odparł z uśmiechem przyklejonym do twarzy. - To pani, panno Moody-Brown, nie patrzy gdzie siada - zerknęłam zmieszana w stronę dziewczyn, które z ciekawością przysłuchiwały się naszej wymianie zdań.
-Chodź - syknęłam na Wooda i zaczęłam kierować się w kierunku wyjścia z Pokoju Wspólnego. Z trudem przeciskałam się przez tłum. Nie obróciłam się, aby sprawdzić czy Oliver idzie za mną, wiedziałam że to robi. Zatrzymałam się dopiero, kiedy znalazłam się na pustym korytarzu siódmego piętra. - Co to miało być?! - zapytałam szeptem, który i tak wydawał się być za głośny, echo tego korytarza przyprawiało mnie o dreszcze.
-To tylko żart, przecież wiesz - odpowiedział.
-Wiem, ale ja się z niego nie śmiałam - spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, które przybrały w tym ciemnym korytarzu odcień szarości. Jednak kiedy zbliżył się do mnie, ich prawdziwy, intensywnie niebieski odcień znów wziął górę. - Wood? - zaczęłam, jednak nie pozwolił mi dokończyć, zamknął moje usta pocałunkiem. Nogi mi zmiękły, dlatego przywarłam do zimnej ściany, próbując złapać oddech.
-Nie chcę wam przerywać tej sielanki, ale to chyba nie pora na amory - usłyszeliśmy za nami głos. Teraz Oliver też stał przy ścianie. Byliśmy od nie wiadomo jak dawna obserwowani przez magiczne oko mojego ojca, który właśnie dyżurował na tym korytarzu. Alastor wciąż wpatrywał się w nas z drwiącym uśmiechem na ustach. Byłam tą sytuacją okropnie zażenowana, bałam się pomyśleć co czuje Wood. - Wracajcie do Pokoju Wspólnego... a na pana, panie Wood będę miał oko - wskazał na swoje przerażające, szklane ślepie.
Szybko znaleźliśmy się znów w tłocznym pokoju wspólnym. Spojrzałam niepewnie na Olivera, który z rękami w kieszeniach wpatrywał się we mnie.
-Tatuś cię pilnuje - powiedział z uśmiechem, za co dostał ode mnie kuksańca w bok.

     Pierwszego dnia grudnia spadł śnieg i przykrył wszystko, co stało mu na drodze. Podwójne eliksiry minęły zaskakująco szybko, pewnie dlatego, że nie była to lekcja teoretyczna, a praktyczna. Kiedy już po sobie posprzątaliśmy i mieliśmy wyjść Snape zatrzasnął nam drzwi przed nosem.
-Powinniście wiedzieć, że nielegalne ważenie eliksirów jest w Hogwarcie karane wydaleniem ze szkoły - oznajmił jadowitym tonem, uczniowie wymienili między sobą spojrzenia. - Jeśli więc kogoś przyłapię, to może być pewny, że gorzko tego pożałuje.
Konsternacja ogarnęła nas wszystkich, jednak nie mieliśmy pojęcia po co Snape mówił o ważeniu eliksirów.
-Ktoś kradnie jego zapasy - oznajmiła Ophelia podczas przerwy na lunch. - Słyszałam, że giną składniki potrzebne do uwarzenia eliksiru wielosokowego.

     Kilka dni później śnieg stopniał i zaczął padać deszcz. W dzień meczu ze Slytherinem lał się z nieba strumieniami. Wood obawiał się, że odwołają dzisiejsze spotkanie, jednak Dumbledor i pani Hooch wyrazili zgodę na przeprowadzenie meczu. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych trybuny były zapełnione. Każdy spodziewał się zaciekłego i agresywnego pojedynku, jednak koszmarna widoczność uniemożliwiała jego śledzenie. Łapanie znicza było dzisiaj praktycznie niewykonalne, dlatego pojedynek mógł trwać bardzo długo. Spoglądałam często w stronę pętli, próbując dostrzec Olivera. Czasami mi się to udawało, dostrzegałam jednak tylko rozmazany kształt jego postaci unoszący się w powietrzu.
     Minuta mijała za kolejną minutą, przemarzłam i przemokłam do ostatniej suchej nitki. Wielu kibiców się poddało i wróciło do zamku, by tam przy kominku grać w szachy czarodziejów. Siobhan, pomimo tego, że wszystkie dziewczyny wybrały suchy zamek, została ze mną. Byłam jej za to wdzięczna. Nie miałam pojęcia, jak komentujący spotkanie Lee Jordan był w stanie mieć pod kontrolą zdobywane przez obie drużyny punkty, jednak gdyby nie on, nikt nie wiedziałby, co dzieje się w powietrzu.
     W pewnej chwili, usłyszeliśmy gwizdek pani Hooch, oznajmiający przerwanie meczu. Wszyscy, których byłam w stanie dostrzec zatrzymali się i czekali w powietrzu na wznowienie gry. To mogło oznaczać tylko jedno, coś się stało. Mój wzrok powędrował w stronę Wooda, przed jego pętlami nikogo nie zobaczyłam.
-Coś mu się stało - powiedziałam spanikowana do Siobhan.
-Skąd wiesz, że to o niego chodzi? - zapytała, jednak komentarz Lee rozwiał wszelkie wątpliwości.
-Oliver Wood oberwał tłuczkiem! Cieszcie się, że tego nie widzicie! Wood wisi na pętli, jest chyba nieprzytomny! Gryffindor pozostaje bez obrońcy, wynik 60 : 50 dla Slytherinu! 
Nie myśląc o niczym, zaczęłam schodzić z trybun.
-Rose, chodźmy do zamku - Siobhan mnie dogoniła - i tak mu teraz nie możesz pomóc. Przebierzesz się i odwiedzisz go w skrzydle szpitalnym później!

     Wyszłam na korytarz i zaczęłam kierować się w stronę skrzydła szpitalnego. Moje włosy były już prawie suche, mecz skończył się godzinę temu. Na czwartym piętrze natknęłam się na mojego ojca.
-Dokąd? - mruknął z niechęcią.
-Muszę go odwiedzić w skrzydle szpitalnym - odpowiedziałam.
-No tak, ten twój przyjaciel... Oberwał mocno na dzisiejszym meczu. Wciąż leży tam nieprzytomny.
-Mogę tam zostać trochę dłużej niż przewiduje regulamin? - zapytałam, kiedy już miałam odchodzić. Ojciec w odpowiedzi uniósł kciuk do góry.
-Zostań tam ile będziesz chciała - powiedział, a kiedy mnie mijał poczułam wyraźny i bardzo charakterystyczny zapach skórki boomslanga. Odwróciłam się szybko wdychając odór boomslang, popatrzyłam na ojca podejrzliwie i podziękowałam za zgodę.

Dzisiaj otrzymałam bransoletkę, którą zamówiłam jakiś czas temu, muszę się nią pochwalić. Czyż nie jest piękna? *-*




Na początku chciałabym Wam podziękować za wszystkie komentarze pozostawione pod poprzednim rozdziałem. To dodaje mi pewności, że warto pisać :) Postanowiłam przyspieszyć trochę akcję, rok szkolny się zbliża, a ja jestem wciąż w Hogwarcie ;]
Ostatnio słucham ciągle ścieżek dźwiękowych z Więźnia Azkabanu i Księcia Półkrwi. Dzisiaj, a właściwie już wczoraj słuchałam kilka razy pod rząd Double Trouble, pewnie wszyscy kojarzycie ten utwór ;] 
Pozdrawiam <3

10 komentarzy:

  1. Harry Potter to troche nie moja bajka, ale to wszystko, sposób w jaki piszesz jest naprawdę świetny! Wszystko dokładnie, szczegółowo opisane super :) Hah masz piękną bransoletkę
    Dzięki za odwiedziny :)
    Pozdrawiam i życze weny
    Jeśli bedziesz miała chwile możesz do mnie wpasc, już niedługo nastepny rozdział
    http://drive-my-heart.blogspot.com/
    http://drive-my-herat-into-the-night.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle fantastycznie! Osobiście, nie wyobrażam sobie być przyłapanym przez rodzica na pocałunku ;-; Zapadłabym się pod ziemię. Ostatecznie Alastor postąpił dobrze, pozwalając córce zostać z przyjacielem na dłużej. Śliczna insygnia śmierci! W przyszłości, też planuję sobie taką zakupić ;) Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny. Jakaś magiczna siła powoduje, że mogłabym czytać i czytać. ;)
    Śliczna bransoletka.

    OdpowiedzUsuń
  4. muszę polecić ten blog koleżance - kocha HP i będzie zachwycona!


    fashionable-sophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Znów czytało się cudownie :) Strasznie wciągnęło. Uwielbiam Wood'a *_* Po prostu wyobrażanie sobie tych scen w głowie robi odrazu uśmiech na twarzy :) Oby tak dalej! :D
    http://wampirkowy-skarbiec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bransoletka śliczna, miałam zamiar kiedyś kupić naszyjnik. Ja osobiście wolę soundtracki z dalszych części, najbardziej z Księcia i Insygniów, są cudowne. Najbardziej podobają mi się te komponowane przez Alexandre Desplata.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic dodać, nic ująć. Dobry rozdział ;). Podejrzany jest trochę ten jej tatusiek, zobaczymy co będzie dalej, haha.
    Ogólnie to też myślałam ostatnio o zakupie takiej bransoletki co Ty :D. Tylko miałam dylemat, bo nie wiedziałam czy zamówić sobie tą z HP czy może Kosogłosa ;>

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :) Jakoś nie miałam ostatnio natchnienia do czytania więc narobiłam sobie sporo zaległości między innymi u Cb niestety ;/ Ale już przeczytałam jestem na bieżąco,dodałam się do obserwatorów i co więcej mogę napisać. Kolejny świetnie napisany rozdział coraz bardziej mi się u Cb podoba i czekam na next :)
    Pozdrawiam i zapraszam do sb na nowy rozdział :)
    http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda że Moody im przerwał ;)

    OdpowiedzUsuń