wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział II

Po godzinie transmutacji przyszła pora na lekcję, której obawiałam się od początku. W sali obrony przed czarną magią usiadłam w ostatniej ławce, razem z Ophelią, która nie czuła się tutaj jak ryba w wodzie. Blondynka tuż po wejściu do tej sali, straciła pewność siebie, którą zyskała na eliksirach. Trzecie miejsce przy naszym stoliku zajął Jeremy - dość niski, czarnoskóry chłopak, który gdy tylko usiadł, poinformował nas, że oko Moody'ego jest w stanie zawładnąć umysłem. Najwyraźniej bał się mojego ojca, co było całkiem zrozumiałe. Jest przecież bardzo specyficznym czarodziejem.
Wybiła godzina zero, wszyscy usłyszeliśmy kroki, po czym naszym oczom ukazał się legendarny Alastor Moody.
-Wyciągajcie pióra - zagrzmiał i machnął różdżką, a kawałki pergaminu zaczęły unosić się nad każdym z nas. - Na wypełnienie testu macie całą godzinę - znowu machnął różdżką, kartki opadły na stoliki z impetem. 
Zabrałam się do pracy. Test składał się z pięćdziesięciu prostych pytań. Na początku myślałam, że poziom trudności z pytania na pytanie będzie coraz to cięższy, jednak myliłam się. Pomimo tego, że starałam skupić się na teście, czułam na sobie wzrok ojca. Chciałam na niego spojrzeć, wstać i zapytać dlaczego wciąż się tak na mnie gapi, jakby nie widział mnie od co najmniej sześciu lat? Mogłabym do mojego monologu dorzucić pytanie czy Szalonooki oszalał do reszty, układając tak banalny test w siódmej klasie. Oczywiście nic takiego nie powiedziałam. Pragnęłam tylko wtopić się w tłum, albo jak kameleon przybrać dębowy kolor ławek. 
Pół godziny później pergamin z testem leżał przede mną, a ja dla zabicia czasu bawiłam się piórem wiecznym. Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną siedzi chłopak, z którym dzisiaj rano biegałam po zamku. Wciąż był zajęty swoją pracą. Właśnie podrapał się po głowie. Ludzie sądzą chyba, że drapanie się w głowę pomaga w myśleniu. Sama wielokrotnie się przyłapałam na drapaniu w czerep. Być może to w jakiś niezrozumiały sposób pobudza komórki nerwowe, przez co mózg zaczyna pracować ciężej. "Brednie" - skwitowałam własną teorię w myślach, filozofowanie nigdy nie było moją mocną stroną, dlatego nie uczęszczałam na wróżbiarstwo. 
Każda kolejna minuta zdawała się być dłuższa od poprzedniej. Dlatego, kiedy w końcu Moody oznajmił, że lekcja dobiegła końca, byłam na krawędzi snu. Obiecałam sobie, że dzisiaj pójdę spać znacznie wcześniej. 

Niebo w Wielkiej Sali było bezchmurne, ale z każdą chwilą stawało się ciemniejsze.
-Co to jest? - dotknęłam widelcem pewnej potrawy, której składników nie potrafiłam zidentyfikować.
-Tego nie jedz, dobrze radzę - odpowiedziała mi Siobhan, zajadająca się pasztecikami dyniowymi. Posłuchałam jej rady, w końcu wciąż jestem tutaj "nowa".
-Nie ma o czym mówić! - usłyszałyśmy podniesiony głos po naszej prawej stronie, dlatego mimowolnie odwróciłyśmy głowy. - To już ustalone, treningi cztery razy w tygodniu przed zajęciami.
-Wood, nie sądzisz, że trzy treningi...
-Decyzja już zapadła. Albo trenujemy ciężko i zdobywamy puchar domów, albo nie trenujemy wcale - jeszcze chwilę utrzymywał kontakt wzrokowy z resztą drużyny, po czym usiadł i zabrał się za jedzenie.
-Rose - zaczęła mówić Monica - czy w Beauxbatons jadłaś żabie udka i ślimaki?
-Zdarzało się - odparłam - jednak zdecydowanie bardziej wolę brytyjskie jedzenie.
Przegryzłam ostatni kęs zapiekanki bakłażanowej i razem z Siobhan wstałam od stołu.
-Rosemarie! - usłyszałam, odwróciłam się i zobaczyłam Andreę, moją francuską znajomą. Andrea była chyba jedną znajomą, która przybyła do Hogwartu z Francji.
-Witaj Andreo - uściskała mnie serdecznie.
-Co ty tutaj robisz? - zapytała w języku francuskim, spoglądając na moją szatę.
-Przeniosłam się do Hogwartu - odparłam również w jej języku narodowym. Kątem oka zauważyłam, że wszyscy z mojej klasy spoglądają na nas z ciekawością, na całe szczęście nie byli w stanie nic zrozumieć.
-Ale dlaczego? - Andrea nadal zadawała pytania, na które nie chciałam udzielać odpowiedzi.
-Zgłosiłaś się do Turnieju Trójmagicznego? - zapytałam, a moja rozmówczyni uniosła jedną brew do góry. Chyba zauważyła, że nie chcę odpowiedzieć.
-Jeszcze nie, ale mam zamiar. Wrzucę nazwisko jeszcze w tym tygodniu.
-Wiesz, że to niebezpieczne, prawda? - spojrzałam na Andreę. Była niską, drobną blondynką o ciemnych brwiach i oczach.
-Wiem, nie martw się, ty nie chcesz spróbować?
-Nie - odparłam - to nie dla mnie.
-Muszę już iść - powiedziała spoglądając w kierunku swojego stołu. - Miło było cię spotkać.
Andrea wróciła do swoich znajomych, a ja wraz z Siobhan ruszyłam w kierunku Salonu Gryfonów. Miałyśmy wielkiego pecha, co piętro musiałyśmy się zatrzymywać, bo schody ciągle przed nami uciekały. Na piątym piętrze dołączyła do nas grupa innych Gryfonów.
-Jutro znowu biegamy? - usłyszałam głos, który kilkanaście minut wcześniej niemalże krzyczał na drużynę w Wielkiej Sali.
-Wolałabym nie - lekko się uśmiechnęłam i ruszyłam przed siebie, bo schody właśnie łaskawie się pojawiły. Ktoś wypowiedział hasło do salonu, więc weszliśmy całym tłumem. Tym razem w samym salonie roiło się od uczniów. Ciężko było znaleźć dla siebie miejsce.
-Przepraszam, nie przedstawiłem się - znów ten sam głos - Oliver, Oliver Wood.
Chłopak wyrósł przede mną jak spod ziemi i wyciągnął dłoń, którą uścisnęłam mocno, tak jak miałam w zwyczaju.
-Rosemary Moody Brown - odparłam - słyszałam cię podczas kolacji.
-Ah - znowu podrapał się po głowie - wybacz. Tak już jest, że quidditch jest dla mnie najważniejszy.
-Miło obserwować ludzi, którzy mają jakąś pasję.
-Ty nie masz żadnej? - zapytał.
-Interesuje mnie teoria czarnej magii.
-No tak, w końcu Moody. Nazwisko zobowiązuje - wywróciłam oczami.
-Pójdę lepiej spać, miło było cię poznać, Oliverze - ruszyłam do sypialni.

Kolejny dzień rozpoczynały dwie lekcje obrony przed czarną magią. Ojciec zdążył sprawdzić nasze testy.
-To nasze drugie spotkanie - zaczął łagodnie, swoim ostrym, skrzeczącym głosem - a ja już nie mogę na was patrzeć! - wrzasnął. - Ten test jest tak banalny, że każdy czarodziej, nawet przygłupi powinien napisać go prawie bezbłędnie! Jesteście ciekawi swoich wyników?! - cały czas wrzeszczał. - Nędzny! - machnął różdżką, a pierwsza praca pofrunęła do jakiegoś chłopaka ze Slytherinu. - Nędzny! - znowu energicznie machnął. Tym razem praca przyleciała do Ophelii. - OKROPNY! - wrzeszczał jak najęty.
Kiedy już praktycznie wszystkie prace prace były już rozdane, tylko przede mną nie leżał pergamin, Moody powiedział łagodniejszym tonem:
-Wybitny - pergamin opadł lekko przede mną. Wszyscy odwrócili się, by sprawdzić do kogo należała. Oliver Wood też się odwrócił i pokazał mi wystawiony ku górze kciuk. Jednak ja utrzymywałam kontakt wzrokowy z ojcem. - Możecie się spodziewać kolejnego testu, jestem nauczycielem, którego zadaniem jest przygotować was do owutemów. Muszę wtłuc w te wasze puste głowy wiedzę. Otwórzcie podręczniki na stronie dwudziestej czwartej.
Po zakończonej lekcji ojciec zdążył dokuśtykać do mnie i poprosić, żebym została.
-Co ty tutaj robisz? - zapytał, gdy już wszyscy wyszli.
-Jestem, jak widać - odparłam trywialnie, a on stojąc przy swojej katedrze upił trochę tajemniczego płynu ze swojej piersiówki. - Co tam popijasz, tatusiu? - spojrzał na mnie z niesmakiem.
-Powinnaś uczyć się teraz w Beauxbatons, co ci strzeliło do łba, że przeniosłaś się tutaj, akurat teraz?
-Matka - odparłam.


~*~
No i jest drugi rozdział ;)

6 komentarzy:

  1. Rozdział fajny. Niby nic się nie dzieje, a czyta się z zaciekawieniem ;)
    Podoba mi się.
    Czekam na kolejny.
    Przepraszam, że tak krótko, ale ostatnio nie idzie mi pisanie komentarzy.
    Wood ^^ Czekamy na Ceric'a o ile wgl się pojawi xd
    I na Harry'ego oczywiście.
    Nie no twoje opowiadanie, które idzie świetnie.
    Do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne kochana piękne tak jak Hogwart :) Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam żadnych uwag, przyzwoicie napisane rozdziały. Czekam na Harry'ego, o ile się pojawi :)

    Życzę wytrwałości w pisaniu oraz zapraszam do mnie
    -> http://igrzyskasmierci-innahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny rozdział za mną, czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no ja jestem co raz bardziej ciekawa czy to na pewno prawdziwy Moody czy oszust?
    Weny!

    OdpowiedzUsuń