Kiedy nadeszła Noc Duchów i Czara Ognia miała wyłonić troje reprezentantów, wszyscy obowiązkowo mieli zgromadzić się w Wielkiej Sali. Jednak ja, jak zwykle byłam spóźniona. Jako ostatnia weszłam do Sali i skierowałam się w stronę stołu Gryfonów. Znalazłam wolne miejsce, więc nie chcąc dłużej przykuwać spojrzeń innych, usiadłam.
-Znowu spóźniona? - usłyszałam Olivera Wood'a.
-Najwidoczniej taka już moja przypadłość - odpowiedziałam, oblewając się rumieńcem. - Zgłosiłeś się?
-Nie mam na to czasu, musimy ostro trenować. Całej drużynie też zabroniłem się w to angażować, dla dobra Domu, oczywiście. Tylko w ten sposób zdołamy sięgnąć po puchar. - odpowiedział.
Czułam, że mógłby mówić na ten temat dłużej, jednak zjawili się nauczyciele, minister magii i Bartemiusz Crouch, dlatego nie mógł kontynuować swojego wywodu o quidditchu. Rozpoczęły się przemowy, których chyba nikomu nie chciało się słuchać. Obserwowałam kątem oka mojego ojca, ciągle sięgał po niewielkich rozmiarów piersiówkę, ukrytą w wewnętrznej kieszeni płaszcza, którego nie zmienił od początku roku. Nigdy wcześniej nie pił z piersiówek. To jednak dowód na to, że ludzie się zmieniają, wszyscy, bez wyjątku.
Czara wytypowała już trzech uczestników i wszyscy mieli nadzieję, że rozpocznie się uczta, jednak stało się coś bardzo dziwnego. Po minie Dumbledore'a stwierdziłam, że nawet on był owym faktem zaskoczony. Z czary, wyfrunął czwarty kawałek pergaminu, a chwilę później dyrektor zagrzmiał:
-Harry Potter!
Zauważyłam kątem oka, że Wood się wścieka. Przypomniałam sobie, że sławny Potter jest szukającym w naszej drużynie. Złość Olivera była wyjaśniona. Stoły zostały nakryte i wszyscy zajęli się jedzeniem, tylko kapitan drużyny wgapiał się w drugi koniec sali, analizując to co się przed chwilą stało i obmyślając zapewne nowe taktyki dla drużyny. Nalałam mu kremowego piwa i wcisnęłam kielich do jego ręki.
-Napij się, to pomaga - powiedziałam, a on popatrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami i uniósł, prawie niezauważalnie, jeden kącik ust ku górze.
-Dzięki - odparł i upił łyk z kielicha, kiedy ja zajadałam się pyszną dyniową babeczką. - Grasz w quidditcha? - prawie się zakrztusiłam.
-Nie, ja i miotła to nie jest dobre połączenie - zaśmiałam się. - Potrafię latać, ale moje umiejętności oceniam nędznie.
-Muszę znaleźć nowego szukającego, a gramy za kilka dni.
-Być może Harry zdoła zagrać - odparłam, chociaż sama w to wątpiłam.
Nastał oczekiwany przez wszystkich dzień pojedynku drużyn Gryffindoru i Ravenclavu. Uczniowie zdawali się być niesamowicie podekscytowani. Ta niecodzienna atmosfera udzielała się również zagranicznym gościom. Legendarny szukający Wiktor Krum zasiadł na trybunach i oczekiwał rozpoczęcia meczu. Drużyny wyszły na środek boiska i mecz się rozpoczął. Reprezentanci Gryffindoru stawili się w komplecie, również Harry zasiadł na swojej miotle, odepchnął się mocno od ziemi i poszybował w poszukiwaniu Złotego Znicza. W ciągu ostatnich dni praktycznie wszyscy uczniowie spiskowali przeciw Harremu. Uważali, że jest oszustem, ponieważ nie skończył wymaganych siedemnastu lat i czara wybrała go jako drugiego reprezentanta Hogwartu. To dawało większe szanse na zwycięstwo Hogwartowi, oczywiście nie podobało się to uczniom i opiekunom Durmstrangu oraz Beauxbatons.
Ja starałam się nie oceniać tego co się stało pochopnie. Jednak nie wierzyłam w przypadek. Dlaczego akurat Harry Potter został wybrany tym drugim? Czy to kaprys Czary Ognia, która wybierała od wieków tylko jednego reprezentanta każdej szkoły? Tej sprawie towarzyszyło za dużo zbiegów okoliczności.
Oliver zwinnie poruszał się pomiędzy trzema pętlami, nie pozwalając by kafel przedostał się przez którąś z nich. Ścigający Ravenclavu nie mieli praktycznie żadnych szans by zdobyć punkty. Nasza drużyna radziła sobie zdecydowanie lepiej. Czterdzieści minut później Harry Potter złapał znicz, mecz się zakończył.
Nie wiedziałam, że w Hogwarcie praktykuje się świętowanie po zwycięskim meczu. Dlatego zdziwiłam się, kiedy usłyszałam muzykę dobiegającą z pokoju wspólnego. Zebrali się w nim wszyscy Gryfoni, lało się piwo kremowe, a na stołach leżały imbirowe i cynamonowe babeczki
-Oto prawdziwe oblicze naszej szkoły - zażartowała Siobhan.
-No właśnie widzę, muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona - nalałam sobie piwa kremowego, Siobhan zrobiła to samo, po czym usiadłyśmy na schodach.
Rudzi bliźniacy - pałkarze, tańczyli na środku pokoju w rytm muzyki, razem z Katie Bell i Angeliną Johnson, kilka chwil później dołączyli do nich inni.
-Panie kapitanie! - zawołała Siobhan do Wood'a, który akurat przechodził obok nas. - Gratulujemy zwycięstwa!
-Nie dziękuję, czekają nas dużo cięższe pojedynki - spojrzał na tańczących bliźniaków. - Ale przyda im się trochę rozrywki, zasłużyli sobie.
Oliver usiadł na niższym stopniu, Siobhan posłała mi spojrzenie, za które miałam ochotę rzucić na nią zaklęcie, dlatego odwróciłam wzrok.
-Przynieść wam jeszcze piwa kremowego? - zapytał, kiedy zauważył, że opróżniłyśmy nasze kufle.
-Jeśli byłbyś tak miły - odparła moja koleżanka.
-Co ty wyprawiasz? - szepnęłam z nutą pretensji w głosie, kiedy Wood zniknął w tłumie.
-Z całym szacunkiem Rose, ale ty naprawdę jesteś taka ślepa? Od początku roku Oliver nie może oderwać od ciebie wzroku, a teraz chodził tak tam i z powrotem, bo chciał nogi rozprostować? No zastanów się. Znam go od pierwszej klasy, przez tyle lat liczył się dla niego tylko quidditch, nowe taktyki, wyniki spotkań i nagle jego uwagę przykuło coś innego. Poza tym to naprawdę fajny chłopak. - Siobhan dała mi kuksańca w bok, chcąc rozluźnić sytuację. Byłam w szoku. Piwo kremowe rozwiązało jej język, Wood wrócił z kuflami pełnymi trunku, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.
-Chyba pójdę się już położyć, to był męczący dzień - wstałam i zaczęłam wchodzić po schodach.
-Hej, Rosemary! - Oliver dogonił mnie, gdy byłam już przy drzwiach prowadzących do naszej sypialni. - Może wybrałabyś się ze mną w sobotę do Hogsmeade? - uderzyła mnie fala gorąca, nie wiem czy to przez jego propozycję, czy był to efekt wypicia zbyt dużej ilości piwa. - Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała...
-Jasne, pójdę z tobą - odpowiedziałam szybko, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
W końcu pojawia się trzeci rozdział, kolejny zostanie dodany w przyszłym tygodniu. W sobotę będę miała osiemnaste urodziny ;o Zobaczymy czy jako dorosła nie stracę weny i chęci do pisania ;]